‚Sport to zdrowie’ jak mówi stare polskie porzekadło. Czy ale aby na pewno? Dane wskazują, że liczba urazów zwłaszcza w sporcie wyczynowym, niepokojąco rośnie (Blecharz, 2008). Z oszacowań Williams i Anderson (2007) wynika, że w samych tylko Stanach Zjednoczonych, co roku ponad 25 milionów ludzi doznaje kontuzji w wyniku aktywności sportowej. Powszechność urazów w środowisku sportowym, sprawiła, że sport coraz częściej bywa wręcz określany jako „wylęgarnia” urazów fizycznych (Schneider i in., 2006).
Oczywiście najpowszechniejszą przyczyną pojawiających się urazów w sporcie są czynniki fizyczne, czyli przetrenowanie, braki i błędy w przygotowaniu technicznym, dłuższa przerwa w treningu, przemęczenie, niewłaściwa nawierzchnia boiska, oddziaływanie przeciwnika czy wady sprzętu sportowego (Weinberg i Gould, 2011). Ale w powstawaniu kontuzji niewątpliwie ogromną rolę odgrywa też i nasza głowa, a w głównej mierze przekonania jakie żywimy wobec sportu.
Pewnie nie raz w trakcie treningu słyszałeś, że „trzeba być twardym”, że sport nie jest dla mięczaków. Nie raz spotykałam się z osobami, które wyznawały zasadę, że jeśli w trakcie treningu nic cię nie boli, to znaczy, że to nie był trening! W sporcie bardzo mocno zakorzeniona jest zasada ‚no pain, no gain’ w myśl której bez poświęcenia, wytrzymałości na ból i zmęczenia, nie można odnieść sukcesu. Nierzadko taką zasadę wyznają trenerzy, przez co wszczepiają ją także swoim zawodnikom. Zasada ta coraz mocniej przedziera się także do sportu amatorskiego. Coraz więcej moich znajomych, ba nawet ja sama!, nie zważając na fizyczne przemęczenie własnego organizmu kontynuuje morderczy trening, którego sami są autorami. Bez odpowiedniego przygotowania trenerskiego, ale z przekonaniem, że jak boli, to mięśnie rosną!
Takie przeświadczenie w konsekwencji może doprowadzić do wytworzenia się dalszych stereotypowych postaw, które mogą mieć tragiczne skutki – mogą doprowadzić do poważnych kontuzji! Z iloma z tych przekonań się zgadzasz?
- Ilu z Was decydowało się kontynuować trening mimo bólu? Ilu z Was decydowało się pójść na kolejny treningu mimo urazu? Drobne urazy należy ignorować! Być może początkowo to Wasz trener zbywał Was, kiedy zgłaszaliście mu drobne urazy, bolesności. Odpowiadał – „samo przejdzie”, czy „to jest sport, tak musi być”. W końcu sami zaczynamy wierzyć w to, że to tylko drobna bolesność i nie warto zwracać na nią uwagi. A być może nie potrafimy obejść się bez aktywności fizycznej, nie wyobrażamy sobie dnia bez treningu, i dlatego decydujemy się nie zwracać uwagi na to co się z nami dzieje. Lecz ten drobny uraz może stanowić początek czegoś poważniejszego. Nasz organizm wysyła nam sygnały ostrzegawcze, i jeśli systematycznie będziemy je ignorować, może się to dla nas źle skończyć. Wiem, co mówię!
- Jak często zdarza Ci się skorzystać z pomocy medycznej przy drobnych urazach? Wizyta u lekarza przy drobnej kontuzji to szczyt rozpieszczania siebie! Kiedy myślimy, że sport wymaga poświęcenia, ciężkiej pracy, to bardzo często jednocześnie zgadzamy się na doświadczanie bólu. Nie traktujemy drobnych urazów jako symptomów i swoistego wołania o pomoc przez nasz organizm. Dlatego wizyta u lekarza w ogóle nie wchodzi w grę. Co on nam może powiedzieć?! Żebyśmy zwolnili, a my przecież musimy trenować dalej! Często wizyta u lekarza to ostateczność. I to najczęściej musi nas ktoś tam zaciągnąć niemal siłą.
- Jak często ignorujesz zalecenia lekarskie? Czy zdarzyło Ci się trenować mimo że lekarz, fizjoterapeuta czy trener zabronił? Trening czy start w zawodach mimo kontuzji to nadzwyczajny przejaw motywacji, powód do dumy! To okazja by udowodnić wszystkim jak twardy jestem, i jak ważny jest dla mnie sport. Nie odpuszczę zawodów, w końcu trenowałem do nich pół roku. W końcu jeden start w zawodach nic nie zmieni. Oj, oj, jak dobrze znam to myślenie. Jak wielu amatorów pluje sobie w twarz, że jednak nie odpuściło tego jednego startu w zawodach.
- Kontuzja czy ból, nie może być wymówką do rezygnacji z treningu czy udziału w zawodach! Jak często jako dziecko słyszałeś od rodziców, czy trenerów, „a tam nic ci nie ma, przyznaj się, po prostu nie chce Ci się trenować!”. Jak często słyszysz to teraz? Ile osób z Twojego otoczenia bagatelizuje Twój uraz, namawia do treningu? Rzadko kiedy udawało mi się namówić kogoś do wspólnego treningu. Odkąd mam postawioną diagnozę, bezwzględny zakaz biegania i wyznaczony termin operacji, jestem aż zasypywana propozycjami wspólnego wybiegania. Nie jest łatwo nie ulec, w końcu presja otoczenia jest ogromna, a kto z nas chciałby być postrzegany jako mięczak?!
- Jak często zdarzyło Ci się iść do lekarza, czy fizjoterapeuty, tylko żeby dostać środki przeciwbólowe i móc trenować dalej? Zaliczyłeś wizytę u lekarza i masz poczucie, że wszystko jest ok, w końcu specjalista czuwa. Lekarz jest po to, byś mógł walczyć i trenować mimo złego stanu zdrowia, a środki farmakologiczne nieodłącznym elementem sportu! Masz zwolnić – to ty lekarzu zrób coś, żebym nie musiał rezygnować z treningu. Ty masz czyste sumienie, bo jesteś pod kontrolą lekarza, a że nie stosujesz się do jego zaleceń… No cóż, co on tam wie o sporcie…
- Ból to nieodłączny aspekt sportu. Każdy, kto nie chce zapłacić tej ceny jest słaby moralnie! Jak często decydowałeś się na udział w zawodach dla dobra „sprawy”, dla drużyny, dla trenera. Żeby nie zawieść rodziców, kibiców, trenerów, albo samego siebie? Jak często zastanawiałeś się nad tym, co powiedzą inni, kiedy odmówisz udziału w zawodach ze względu na Twoją kontuzję? Często decydujemy się na kontynuowania treningów, bo obawiamy się, że każda nawet kilkudniowa przerwa może sprawić, że stracimy swoją pozycję w drużynie, że trener czy inni członkowie zespołu nazwą nas słabeuszami. Może to doprowadzić do lekceważenia odczuć własnego ciała, i w rezultacie do dalszych powikłań.
Żywienie takich przekonań może być bardzo niebezpieczne dla nas. Łatwo możemy doprowadzić swój organizm do momentu, w którym będzie wymagał poważniejszej rehabilitacji. To już nie kilka dni wolnego, ale całe miesiące i długa rekonwalescencja.
Szczególnie groźne może być takie myślenie u dzieci. Jeśli trener, czy rodzice bagatelizują zgłaszane przez nie bolesności, może to doprowadzić do wykształcenia u nich właśnie powyższych przekonań. A to już łatwa droga do groźniejszych kontuzji. Pamiętajmy także, że dzieciaki chcą naśladować starszych, bardziej dojrzałych pod względem fizycznym i psychicznym zawodników, którzy imponują im i stanowią dla nich wzorzec. Częścią modelowania może być właśnie nabieranie powyższych przekonań na temat bólu.
Oczywiście, nie oznacza to, że od dzisiaj musimy stać się stałym pacjentem poradni specjalistycznej, i z każdym najmniejszym bólem udawać się do lekarza. Jednak najważniejsze jest byśmy wsłuchiwali się w nasz organizm, i potrafili powiedzieć w odpowiednim momencie dość, potrzebuję przerwy.
Podsumowując:
- W sporcie obecna jest kultura ryzyka, która zakłada, że walcząc o najwyższe wyniki musisz być gotów na najwyższe poświęcenie, w tym znoszenie bólu.
- Nasze przekonania dotyczące bólu i drobnych urazów mogą sprawić, że nie będziemy podchodzić do pojawiających się kontuzji z należytą dbałością, a przez to potencjalnie narażamy się na poważniejsze urazy.
- Wsłuchuj się w swój organizm i nie lekceważ wysyłanych sygnałów ostrzegawczych. Każdy od czasu do czasu zasługuje na przerwę!
Literatura:
Blecharz, J. (2008). Sportowiec w sytuacji urazu fizycznego. Studia i Monografie nr 51. Kraków: AWF w Krakowie.
Schneider, S., Seither, B., Tönges, S. i Schmitt, H. (2006). Sports injuries: population based representative data on incidence diagnosis, sequel and high risk group. British Journal of Sports Medicine, 40(4), 334-339.
Weinberg, R. S. i Gould, D. (2011). Foundations of sport and exercise psychology. Champaign: Human Kinetics.
Williams, J. M. i Andersen, M. B. (2007). Psychosocial antecedents of sport injury and interventions for risk reduction. W: G. Tennebaum i R. C. Eklund (red.), Handbook of sport psychology (379-403). Hoboken, NJ: Wiley.